Adam Myjak. Rozmowa z artystą.
Dorobek twórczy Adama Myjaka – wybitnego rzeźbiarza, został zaprezentowany w Miejskiej Galerii Sztuki im. Wł. hr. Zamoyskiego podczas pierwszego reaktywowanego Salonu Marcowego w roku 2017.
Aby przybliżyć postać profesora i jego dorobek twórczy, w dzisiejszym Codzienniku Zakopiańskim przedstawiamy Państwu fragmenty wywiadu z artystą. Rozmowę przeprowadziła pani Paulina Kotowicz do wydawnictwa akademickiego Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie „Promethidion” nr 1, Warszawa 2016.
P.K.: Proszę powiedzieć, czy przy nagromadzeniu obowiązków wynikających z pełnienia funkcji rektora Akademii Sztuk Pięknych, w zgiełku dnia codziennego, nie jest dużym wyzwaniem znalezienie sił na pracę twórczą oraz czasu na wyciszenie, autorefleksję, moment zawieszenia?
A.M.: Niewątpliwie jest to ogromny wysiłek, ale dla mnie, niezależnie od pełnionej funkcji, zawsze liczyła się przede wszystkim rzeźba, sztuka. Wiem, że nie byłbym w stanie być jedynie zimnym urzędnikiem. Uważam, że do pełnienia funkcji rektora naszej uczelni nie wolno podchodzić zupełnie na chłodno, typowo biurokratycznie. Bycie rektorem uczelni artystycznej jest wyzwaniem kreacyjnoartystycznym. To jest środowisko ludzi niesamowitych, wrażliwych, często nadwrażliwych. Obcowanie z nimi to wielkie doświadczenie, kumulujące we mnie energię i narzucające pewną koncepcję dla mojej pracy.
Mając wiele różnych obowiązków bardziej porządkuję swoje życie, ponieważ wiem, że czas na pracę twórczą jest mi darowany. W natłoku mnóstwa zadań zdecydowanie lepiej go wykorzystuję; gdy mam za dużo wolnego czasu, przecieka on gdzieś między palcami. Zatem paradoksalnie mnogość obowiązków dyscyplinuje mnie.
Czas pracy twórczej jest dla mnie szczególnym momentem. Zazwyczaj wyznaczam sobie na niego kilka dni – czwartek po południu, piątek, sobotę – i zawsze jest to chwila, którą bardzo szanuję. Gdy mam nieraz kłopoty na uczelni (na tym urzędzie różnie bywa) lub spotykają mnie jakieś inne – powiedzmy – „ludzkie” problemy, czy przykrości, idąc do pracowni, czuję, że jest to rodzaj terapii, chwila wyciszenia. Od razu wszystko, co złe, gdzieś ze mnie uchodzi.
Praca jest dla mnie rodzajem narkotyku. Mówiąc szczerze, czasami miałem postanowienie, że na przykład w niedzielę nie będę pracował – odpocznę, poczytam, coś przejrzę, posprzątam w domu, poukładam książki, obejrzę film... Jednak po trzech godzinach już mnie nosiło – taką chyba mam naturę. Oczywiście, z biegiem lat przychodzi zmęczenie, czasami przypłacam to przemęczeniem, które i teraz mi towarzyszy. Wiem, że gdzieś muszę wyjechać i odpocząć, ponieważ zbyt dużo spraw się nagromadziło. Każdy ma swoje emocje, a to napieranie rzeczywistości, tej zewnętrzności na człowieka jest ogromne. Człowieka spotykają sytuacje, wobec których nie może być obojętnym. Twórczość jest czymś, co człowieka wzmacnia.
Sztuka absolutnie jest dla mnie sensem życia, tak jak dla kogoś innego wiara. Są ludzie, którzy otrzymali łaskę wiary
i bezgranicznie, głęboko wierzą w Boga (czego zazdroszczę) i realizują swoje niepokoje w tamtej przestrzeni. Sztuka też jest rodzajem ocierania się o absolut. Zawsze powtarzam, że poprzez sztukę poszukuję Boga, wiary, poszukuję sensu. Po to jesteśmy, po to żyjemy. Poprzez sztukę można pewne rzeczy zarówno przekazywać, jak i ich poszukiwać.
P.K.: Pan Profesor mówi o metafizycznym wymiarze uprawiania sztuki, o poruszaniu się człowieka w sferze duchowości. Czy ma Pan Profesor poczucie doświadczania piękna podczas pracy twórczej? Czym jest piękno?
A.M.: W ostatnim czasie szczególnie silnie obecny jest głos niektórych słynnych kuratorek, że piękno w sztuce już nie istnieje, że piękno się „skończyło”, że to pojęcie jest banalne, trywialne, że piękno w sztuce jest już nieistotne. Piękno zawsze towarzyszyło sztuce i – wbrew temu co mówią obecnie – nadal jej towarzyszy. Piękno ma różne oblicza. Niewątpliwie piękna jest twarz młodej dziewczyny, która może zafascynować, ale piękna może być również twarz starej kobiety, jej poorane, zmęczone oblicze podobne do jesiennego liścia. I to jest piękne.
Piękno kryje się także w pewnej dramaturgii przeżyć. Piękne mogą być łąka lub niebo, ale piękne może być również cierpienie. Słynny profesor Tołłoczko powiedział, że cierpienie uszlachetnia, cierpienie jest wyższą wartością, wyższym stopniem przeżywania. Cierpienie potrafi być niezwykle brutalne, potrafi być dla człowieka wyczerpujące. Gdzie zatem możemy dostrzec piękno, stając w obliczu cierpienia w pozycji osoby trzeciej? W zachowaniu, w godności, w szlachetności osoby cierpiącej – to też są oblicza piękna. Mówimy: „pięknie przeżył życie” albo: „ktoś ma piękny ogród”. Celowo zestawiam te zdania w sposób kontrastowy, ponieważ chcę podkreślić wielowymiarowość tego pojęcia.
W sztuce, a zwłaszcza w rzeźbie, piękno jest obecne niezależnie od czasu. Gdzie ono może być? W układzie form, przestrzennych rozwiązań, w przekazie, w harmonii. Inne piękno tkwi w rzeźbie greckiej, inne w egipskiej, gotyckiej, renesansowej, a jeszcze inny rodzaj piękna odnajdujemy w twórczości Picassa. Piękno jest absolutnie jednym z podstawowych elementów w mojej wyprawie w głąb sztuki.
P.K.: Nieznaczne zainteresowanie społeczeństwa sztuką oraz dominację jednego nurtu można zauważyć na przykładzie funkcjonowania rzeźby w przestrzeni publicznej. Obserwujemy, że w różnego rodzaju konkursach na upamiętnienie wygrywają przede wszystkim rozwiązania architektoniczne. Czy zgodziłby się Pan Profesor ze stwierdzeniem, że jesteśmy świadkami zmierzchu rzeźby w rozumieniu tradycyjnym, rzeźby figuratywnej jako formy upamiętniającej?
A.M.: W pewnym sensie tak. Faktycznie dominująca jest w tej chwili tendencja wybierania rozwiązań architektonicznych, ale uważam, że w rozwiązaniach kameralnych rzeźba zawsze będzie miała swoje miejsce. W przeszłości figura pojawiała się w dużo większym stopniu niż teraz. W dzisiejszych czasach rzeczywiście trzeba być odważnym, żeby skupić się na figurze. Na szczęście zawsze znajdzie się zdolny, utalentowany artysta, który wykona piękną figurę, ale takich ludzi niewątpliwie brakuje. Pomniki figuralne, które obecnie powstają w Polsce czy nawet w Europie, w większości są bardzo nieudane, źle zrobione. I to odstrasza. A jestem przekonany, że pięknie wyrzeźbiona figura, świetna warsztatowo, potraktowana w sposób świeży, odkrywczy, zawsze będzie pozytywnie oddziaływała i zawsze będzie na nią zapotrzebowanie. Spójrzmy na pomniki papieża Jana Pawła II – idą w tysiące, lecz wiele z nich jest bardzo nieudanych, mimo że poświęconych tak wspaniałej postaci. Oczywiście zdarzyły się też piękne realizacje, na przykład pomnik papieża autorstwa profesora Kucza. Postać papieża można rzeźbić ciągle, tak samo, jak portret. Poszukiwać tej formy, która będzie przemawiała do człowieka. To jest wciąż aktualne. Żeby wykonać dobry portret potrzebny jest talent, doświadczenie, wrażliwość, świeżość, intuicja. Zmiany zachodzące w sztuce rzeźbiarskiej można zobrazować za pomocą sinusoidy – w pewnym momencie dana tendencja osiąga apogeum, a potem następuje moda na inną. W tej chwili rozwiązania architektoniczne bardziej wpisują się w nową rzeczywistość. Obecnie w Warszawie oraz na terenie całej Polski powstaje wiele nowych inwestycji. Można zauważyć, że architekci sami zaczynają rzeźbić, stawiają pewne konstrukcje, obiekty. Pewnie również dlatego, że wśród rzeźbiarzy nie ma tej odwagi w podejmowaniu figuracji.
W Europie studenci praktycznie przestali rzeźbić figurę ludzką, w Polsce na szczęście jeszcze się nią zajmują i to w świadomym wydaniu. Nie chcę mówić, jak było kiedyś, ponieważ dawniej panował postsowiecki system rzeźbienia i wychodząc od Junga – musimy to z siebie trochę wyrzucić. Jednak potrzeba pięknej rzeźby figuratywnej zawsze będzie obecna. Dla mnie osobiście jest niezmiennie aktualna, zawsze będzie istotnym elementem sztuki rzeźbiarskiej oraz tak zwanej przestrzeni publicznej.
P.K.: Bardzo dziękuję za wywiad.
A.M.: Ja również dziękuję.
Adam Myjak – rzeźbiarz, pedagog, profesor zwyczajny, wieloletni rektor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Urodził się 3 stycznia 1947 roku w Starym Sączu. Studiował na Wydziale Rzeźby warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni prof. Stanisława Kulona, prof. Stanisława Słoniny, prof. Zofii Demkowskiej i prof. Bohdana Chmielewskiego. Po ukończonych studiach rozpoczął pracę pedagogiczną na macierzystej uczelni, jako starszy asystent w pracowni prof. Stanisława Kulona. W 1990 roku uzyskał stanowisko profesora ASP, a we wrześniu 1996 roku otrzymał tytuł profesora zwyczajnego. Prowadzi Pracownię Rzeźby na Wydziale Rzeźby ASP w Warszawie, jak również od wielu lat pełni funkcję rektora tej uczelni.