Ikona wyboru języka Polski
Jakość powietrza
Stopień jakości powietrza Umiarkowana
Legenda
  Bardzo dobra
  Dobra
  Umiarkowana
  Brak danych
  Dostateczna
  Zła
  Bardzo zła
tabelka scrollowana
Czujniki GIOŚ NO2 CO O3 SO2
ul. Sienkiewicza   55.8   0   4.4   0
- - - - PM2.5 PM10 - - - - - - - -
ul. Sienkiewicza   -   68.1
Czujniki o mniejszej dokładności:
Kamieniec   73.05   87.77
Józefa Piłsudskiego   7.31   8.91
Tytusa Chałubińskiego   0.41   0.48
Zofii i Witolda Paryskich   14.46   19.29
Kuźnice   0.03   0.09
Szkoła Podstawowa w Kościelisku   -   -
Wszystkie odczyty podawane są w µg/m3
Partner: airly
Nd. 29.12 01:00
Zachmurzenie
2° / -0° pochmurnie
Pon. 13:00
Słonecznie
Wt. 13:00
Słonecznie
Śr. 13:00
Zachmurzenie
Czw. 13:00
Zachmurzenie
01.05.2020
Zdjęcie promujące artykuł


Od nomowin do przenosin - tradycje weselne na Podhalu. Cz.1


Część 1. Dowiady i podłazy

Było nie było…ale za downyk casow to tak było… ze piyrse to sie zacynało od dowiadow… Jak siy panna spodobała kawalerowi, to koniecnie fcioł, coby go zauwozyła, i śpiywoł, i tońcył, a potem seł do niej do chałpy… Po okresie zalotów rozpoczynała się pierwsza faza rytualnych działań. Stanowiły ją inicjowane przez zalotnika wstępne spotkania sondujące opinię rodziny panny na jego temat. Zazwyczaj pierwszą wizytę składał przedstawiciel kawalera, udając się do domu wybranki na tzw. Dowiady, aby sprytnie dowiedzieć się zarówno o sytuacji materialnej wybranki, jak i jej zaletach. Miłe przyjęcie i ugoszczenie stanowiło sygnał, że może kontynuować dalsze starania, ale już w poszerzonym gronie, z udziałem rodziców i świadków tzw. swatów. Szukał więc zalotnik osób cieszących się we wsi poważaniem, by godnie reprezentowały jego osobę w negocjacjach przedmałżeńskich. Zdarzały się także sytuacje, że kawaler został odrzucony przez rodziców ukochanej, wtedy to posiady u wybranki trwały krótko, nieraz kończyły się awanturą lub wyzwiskami na jedną ze stron. W większości przypadków przyczyną braku zgody na małżeństwo młodych był stan majątkowy jednego z nich. Bogacze zazwyczaj nie dopuszczali do ożenku lub zamążpójścia z biednym kandydatem, gdyż groziło to uszczupleniem majątku, a zwłaszcza posiadanej ziemi, którą uważano za największe bogactwo. To ilość posiadanych gruntów, a nie miłość, stanowiła gwarancję szczęścia małżeńskiego. Dziecko, które wbrew woli rodziców brało jednak ślub, było wydziedziczane z majątku rodzinnego lub w najlepszym przypadku, dostawało jego mniejszą część aniżeli pozostałe rodzeństwo.

Opisane powyżej odwiedziny u wybranek, ulegały w kolejnych dziesięcioleciach stopniowym przeobrażeniom. Dowiady zastąpione zostały podłazami.

Podłazy to zwyczaj polegający na odwiedzaniu się wzajemnie przez gazdów, łączący wątki z zakresu magii i obfitości. Dawne „podłazy” miały na celu przede wszystkim zaklinanie pomyślności w gospodarstwie. Współczesne zaś mają charakter zalotów i wspólnego biesiadowania.

Dawniej „podłaźnik” w noc wigilijną Bożego Narodzenia po pasterce szedł do domu swojej wybranki sam, zabierając ze sobą tyle owsa, ile zmieścił do wełnianej rękawicy. W domu wysypywał ziarno i składał życzenia: "Na scynście, na zdrowie, na to Boze Narodzenie, coby sie Wom darzyło, mnorzyło syćko Boskie stworzenie. Cobyście mieli telo łowiecek, kielo w kopcu mrowecek. Cobyście mieli telo wołków, kielo na dachu kołków, telo konicków, kielo w płocie kulicków. A i telo krowicek, kielo w lesie jedlicek. Cobyście mieli świnie, wieprzki i prosięta, kury, gęsi, kacęta, małe źróbki, jagnięta. Dej Wom Boze, co sie tycy, nolepse na świecie dzieci: śwarnyk chłopców, dziewcęta, ostomiełe wnucęta. Miejce tyz i w stodole, na powale i w dole, w kozdej izbie, kumorze i na roli, w oborze. Duzo owsa i bobu: Bóg zachowo od głodu. W kozdym kątku po dziesiątku, a w kiesonce sto tysiącków. Niek nie chybnie w studni wody, a w małżeńskim stadle zgody. Byćcie zdrowi, weseli i byście sie wse mieli, jako w niebie Janieli. Jament "

Owies, jako symbol obfitości, musiał leżeć, tak jak go podłaźnicy rozrzucili, aż do drugiego dnia świąt, czyli do Św. Szczepana. Przyjście w tę noc było zobowiązujące i oznaczało, że chłopak chce się ożenić z dziewczyną.

Dzisiejsze „podłazy” nadal są żywe na Podhalu, ale trochę inaczej wyglądają. Podłaźnicy chodzą całymi grupami z workiem owsa, grają i śpiewają do białego rana: „Hej idziemy, idziemy na podłazy do Wos, bo Wy se tu mocie, śwarne dziewki dlo nos”

(KSG)